6 lat temu świat shinobi chylił się
końcowi, przyczyną tego była „4 wielka wojna ”. Jednak dzięki
zjednoczonej armii ninja z wszystkich 5 nacji ale przede wszystkim
dwóm młodym i niezwykle silnym shinobi Naruto Uzumaki oraz Sasuke
Uchiha. To właśnie dzięki im pomocy na świat znowu zawitał
pokój, lecz niestety nic co wiecznie nie trwa wiecznie. Kilka
miesięcy temu na świat przyszło nowe zło. Kilka tajemniczych
niesamowicie silnych, którzy w ciągu zaledwie kilku miesięcy
zabili 15% populacji ziemi. Ziemia była w opłakanym stanie,
wszystkie 5 nacji oraz miasta i mniejsze wioski były kompletnie
zniszczone. Naruto,Sasuke oraz reszta silnych shinobi ruszyła by
powstrzymać wrogów. W tym momencie żona Uzumakiego Hinata
Uzumaki-Hyuuga wraz z ich 4 letnim synem o imieniu Boruto (rysy
twarzy miał po ojcu, posiadł falowane blond włosy, oraz niebieskie
oczy. Ubrany w biała koszulkę z znakiem wiru na piersiach, oraz
pomarańczowe krótkie spodenki) siedzieli w ledwo ocalałym domku.
B:Mamo, kiedy tato wróci?
H:Nie martw się synku, twój ojciec
jest na bardzo ważnej misji, niedługo powinien wrócić.
Chwilę później do drzwi Uzumakich
ktoś zapukał, Boruto myśląc że to jego ojciec natychmiast
podbiegł do drzwi. Kiedy je otworzył okazało się że to szósty
Hokage Kakashi.
KH:Witaj Boruto, mogę wejść?(
powiedział poważnym tonem)
B:Oczywiście. Hokage-sama.
H:Hokage-sama, co czcigodnego sprowadza
w nasze skromne progi?
KH:Nie wiem jak mam to wam przekazać,
dlatego lepiej powiem w prost. Na misję którą wysłałem
najsilniejszych shinobi, niemal wszyscy zginęli w tym także byli
Sakura,Sasuke oraz Naruto.
H:Co? To niemożliwe (powiedziała a do
jej oczów zaczęły napływać łzy)
Podobnie było o młodego blondyna,
który także zaczął płakać.
KH:Proszę przyjąć moje najszczersze
kondolencje. W środę o godzinie 10:00 odbędzie się pogrzeb
poległych. A teraz przepraszam, ale muszę poinformować resztę
rodzin poległych .
H:Do...dobrze , dziękuje czcigodnemu
że nas pan od razu poinformował.
Kiedy Kakashi wyszedł, Boruto oraz
Hinata nadal przeżywała śmierć głowy rodziny, i tak było przez
najbliższe kilka dni. W końcu nastał dzień pogrzebu, na który
przyszli wszyscy ocalali oraz którzy byli w stanie przyjść
mieszkańcy wioski. Przed wszystkimi stał ołtarz na którym były
zdjęcia m.in(Naruto,Sakury,Sasuke,Shikamaru,Kiby,Choujego,Saia, oraz
wielu innych poległych shinobi) W pierwszym rzędzie stały rodziny
poległych, za nimi reszta mieszkańców przed wszystkimi stał
szósty hokage czyli Kakashi Hatake.
KH:Przybyliśmy dziś by pożegnać
wspaniałych shinobi, którzy polegli w walce, w tym bohaterów
ostatniej wielkiej wojny czyli Naruto Uzumakiego,Sasuke Uchiha oraz
Sakury Uchiha-Haruno. Każdy z nich wykazał się wielką
siłą,sprytem oraz odwagą by ponownie sprowadzić dla nas pokój.
Proszę niech spoczywają w pokoju.
Po jakiś 30 minutach ceremonia się
zakończyła każdy zaczął się rozchodzić w swoje strony. Kiedy
Boruto wraz z swoją Matką opuszczał cmentarz, spostrzegł swoją
znajomą którą kojarzył bardziej z widzenia (była to dziewczyna w
jego wieku, miała średniej długości czarne włosy, tego samego
koloru oczy) była to córka Sasuke oraz Sakury. Chciał do niej
podejść i coś powiedzieć, jednak sam nie wiedział dokładnie co.
Nagle spostrzegł ledwo na niebie czarny cień, który w mgnieniu oka
się poruszał. Blondyn domyślał się o co tu chodzi, na ten widok
zacisnął mocno pięść. Następnego dnia , Boruto doszedł do
siebie po ostatnich wydarzeniach po zarzuceniu na siebie jakiś
ubrania zszedł na dół zjeść śniadanie , już tam na niego
czekała Hinata.
B:Dzień dobry Mamo.
H:Dzień dobry Boruto.
Po zjedzeniu śniadania blondyn wziął
kabure na shurikeny oraz kunaie.
H:Dokąd się wybierasz i po co ci te
przybory?
B:Idę trenować, wrócę późno
(odparł i zatrzasnął za sobą drzwi)
H:Boruto.....
Od śmierci Naruto oraz reszty shinobi
minęło 9 lat, trzynastoletniemu już Boruto udało się zostać
Geninem i wraz swoją drużyną w której skład wchodzili: Sarada
Uchiha oraz Mitsuki, wykonywali różne misje. Ich najczęstszą
misją było pomaganie mieszkańcom oraz prace przy odbudowie wioski.
Nie zidentyfikowani wrogowie nadal sieli spustoszenie na ziemi,
populacja zamordowanych ziemian wzrosła do 40%. Po kolejnej
wyczerpującej misji Boruto wrócił do domu.
B:Wróciłem Mamo!
Hinata znajdowała się w kuchni i
słuchała radia w którym akurat informowano o kolejnych
zniszczeniach i morderstwach, po chwili do kuchni wszedł blondyn
który także zaczął z zaciekawieniem słuchać radia.
Kom(Komentator):Niezidentyfikowana
wciąż grupa przeciwnika, zniszczyła kolejne miasto wraz z setkami
mieszkańcami. Czy istnieje ktoś kto mógłby ich powstrzymać? Czy
tego terroru nie będzie końca?
Na tą informacje krew w Boruto zaczęła
się gotować, zacisnął pięść i poszedł do swojego pokoju
spakować najpotrzebniejsze rzeczy.
H:Boruto! Boruto dokąd się wybierasz?
(spytała wchodząc do pokoju blondyna)
B:Nie mogę siedzieć z założonymi
rękami, muszę coś zrobić.
H:Chyba nie chcesz....
B:Tak, właśnie że chcę.
H:Nie pozwalam ci, to nie są zwykli
shinobi. Nawet twój ojciec nie dał z nimi rady.
B:Dlatego właśnie chcę pomścić
śmierć taty, codziennie ciężko trenowałem przez te 9 lat. Nie
poddam się to właśnie moja droga ninja.
H:Boruto....
B:Wiem że się o mnie martwisz, ale we
mnie także płynie jego krew, nie poddam się tak łatwo.
H:No dobrze, ale jak się zrobi zbyt
niebezpiecznie to masz wracać, rozumiemy się?
B:Pewnie (odparł z pewnym siebie
uśmiechem i wyskoczył przez okno)
Idąc tak przez ruiny wioski, po chwili
spostrzegł swoją przyjaciółkę Saradę.
S:A ty dokąd się wybierasz?
B:O sarada. Wybacz ale muszę coś
załatwić.
S:Ty chyba nie zamierzasz?
B:Tak, zamierzam.
S:Czy cię powaliło do reszty to jest
zbyt niebezpieczne
B:Zdaje sobie sprawę, ale nie ważne
co mi powiesz ja i tak zdania nie zmienię.
S:W takim razie, weź mnie ze sobą.
B:Wybacz, ale ty byś mnie spowolniała.
Na razie (odparł z uśmiechem i zniknął w kłębie dymu)
Boruto ruszył za tropem tajemniczych
przeciwników, nie musiał szukać daleko gdyż po paru godzinach
dostrzegł hałasy jakby od wybuch, nie czekając na nic natychmiast
się tam udał. Gdy dotarł do kolejne niszczonej wioski, spostrzegł
tych przeciwników, przez dym wyglądały jak karykatury jakieś z
dużymi szponami.
B:Stójcie!
-Spójrz jakiś dzieciak każe nam się
zatrzymać.
-Zabijmy go!
-Jasne.
Boruto szykując się do ataku stworzył
kilka klonów, które wysłał na przeciwników natomiast sam zaczął
tworzyć rasengana. Klony w ciągu sekundy zniknęły, w tym właśnie
momencie Uzumaki postanowił zaatakować, jednak jak już uderzył
jednego przeciwnika, wyglądało na to jakby jego ciało otaczało
jakiś pancerz, gdyż nie było nawet żadnej rysy.
B:Cholera.
Przeciwnik którego zaatakował chwycił
go za dłoń, po czym ją złamał. Słychać było krzyk blodyna,
który zaraz od niego odskoczył. W ciągu sekundy przed nim pojawił
się drugi przeciwnik i walnął z pięści w brzuch, ten splunął
krwią i padł na ziemie.
-Co ty dzieciaku chciałeś tym niby
osiągnąć? Tak czy siak i tak zginiesz. (powiedział wystawiając
dłoń nad leżącym obolałym blondynem)
Kiedy jeden z przeciwników miał
wystrzelić jakiś promień z chakry w blondyna, Boruto w jednej
sprawnej ręce stworzył rasengana którego wbił w ziemie, tworząc
jednocześnie osłonę dymną, którą wykorzystał do ucieczki.
Uzumaki ledwo ale zdołał uciec, szedł trzymając się za ranę na
ramieniu.
B:”Nadal nie mam wystarczająco mocy.
Cholera”.
Nagle Boruto zniknął w kłębie dymu,
i pojawił się na jakimś dziwnym terenie. Wszędzie były wysokie
drzewa oraz palmy a także posągi jakiś ropuch.
B:Co się stało, gdzie ja jestem?
F:To miejsce nazywa się Góra Myuboku.
(powiedziała jakaś zielona ropucha, która pojawiła się przed
blondynem)
B:Ty jesteś ropuchą?
F:Nie jestem zwykłą ropuchą, nazywam
się Fukusaku i jestem żabim mędrcem.
B:Żabim mędrcem?
F:Tak.
B:Przejdźmy do rzeczy, czemu tu się
nagle pojawiłem?
F:To ja cię wezwałem, ponieważ chcę
cię nauczyć Sen-jutstu.
B:Sen-jutsu?
F:Tak. Sen-Jutsu jest to umiejętność
która skupia w sobie energie natury, dzięki której wielokrotnie
wyostrzają się twoje zmysły oraz zwiększa siła.
B:Naprawdę?
F:Tak.
B:W takim razie, proszę naucz mnie
tego całego Sen-Justu.
F: W porządku, ale najpierw wyleczę
twoje ramię. (powiedział kładąc swoją dłoń na ramieniu
Uzumakiego, która zaraz potem błyskawicznie się zagoiła)
B:Niesamowite, dziękuje.
F:W takim razie zacznijmy nasz trening.
Podejdź do tej fontanny i zamocz w niej swoje dłonie, to jest
specjalny żabi olej, który powinien przyspieszyć opanowanie tej
umiejętności.
Boruto zrobił to o co go prosił żabi
mędrzec, następnie usiadł w pozycji medytacji zderzając się
swoimi zgiętymi palcami. Tak zaczął zbierać w swoim ciele energie
natury, po chwili jego ciało zebrał jej aż za dużo i zaczęło
się przekształcać w żabę, przed przemianą ochronił go
Fukusaku, który walnął blondyna w kark, jego wygląd wrócił
wtedy do normy.
B:Auuu! (krzyknął masując się za
bolący kark)
F:Musisz się bardziej skupić i
odpowiednio zebrać energie natury. Jeśli jej zbierzesz za dużo, to
zaczniesz przemieniać się w ropuchę.
B:Co? Dlaczego wcześniej mnie nie
ostrzegłeś!
F:Nie panikuj, jestem tu by temu
zapobiec. Za każdym kiedy twoje ciało będzie przypominać ropuchę,
ja walnę cię tą pałką i przywrócę ci normalny wygląd.
B:Naprawdę? Nie wiem czy mogę ci
zaufać? (powiedział robiąc pokerface'a)
F:Twój ojciec także miał podobne
wątpliwości, lecz zdołał opanować w pełni Sennin-Mode.
B:Serio, mój ojciec tu także
trenował?
Żabi mędrzec tylko kiwnął głową
twierdząco.
B:W porządku w takim razie nie będę
gorszy, weźmy się do roboty.
F:Dobrze, i to jest zapał.
Boruto ponownie zaczął trenować,
początkowo nie wychodziło mu. Ale z czasem radził sobie z trybem
mędrca coraz lepiej, po kilku dniach wokół oczów pojawiły się
pomarańczowe obwódki, aż w końcu po tygodniu w pełni opanował
Tryb Mędrca.
F:”Niesamowite, jemu udało się
opanować trym mędrca szybciej od Naruto oraz Jirayi.
B:I jak?
F:W porządku to koniec twojego
treningu w tym miejscu, od teraz zacznij trenować w swoim świecie.
B:Dobrze, dziękuje jeszcze raz za
wszystko.
F:Żegnaj. (powiedział i wysłał
Boruto do jego świata).
W czasie kiedy Boruto ukończył
trening na górze Myouboku, w pewnej jaskini oddalonej od kontynentu
kilkaset kilometrów, znajdował się przywódca gruby która sieje
spustoszenie na planecie, siedział na swoim wielkim tronie, niestety
dzięki panującej tam ciemności nie można było spostrzec jego
wyglądu, właśnie do niego przybył ta osoba która walczyła z
Boruto.
-R18, co jest? (powiedział basowym
głosem, przywódca)
R18:Zeru-sama, przyszedłem zdać panu
raport. Kiedy kończyliśmy niszczyć kolejną wioskę, pojawił się
jakiś człowiek, z jego umiejętności mogliśmy wywnioskować że
to jest shinobi.
Z:He, więc zostało jeszcze jakiś
shinobi , mam nadzieje że się go pozbyłeś?
R18:Niestety kiedy miałem go
wykończyć, zdołał mi uciec.
Z:Co? I ty śmiesz być w mojej armii
(powiedział wystawiając palec przeciw swojemu słudze)
R18:Zeru-sam, proszę o wybaczenie.
Obiecuje że to się więcej nie powtórzy.
Z:Oczywiście że nie.
Z palca Zera wystrzelił jakiś
czerwony promień, który przebił się przez ciało jego R18, które
zaraz potem wybuchło.
Z:Ej ty, przekaż reszcie oddziału że
jeśli nie chcą skończyć podobnie, to niech lepiej znajdą tego
chłopaka i go zabiją (powiedział wskazując na jednego ze swoich
sługów)
-Tak jest! (krzyknął jeden z
podwładnych Zera)
Dzięki odbijającym się lekko świetle
z monitorów, można było ledwo dostrzec postać jednego ze sług. Z
postury nie przypominał człowieka, był lekko spasiony, jego uszy
były spiczaste, a z tyłu wystawał mu ogon.
W tym czasie, Boruto wrócił do
miejsca z którego przeniósł się na Górę Myuuboku. Idąc tak
spokojnie przez las, zaczął się nad zastawieniem na nauczeniem
nowych technik, lub ulepszeniem starej. Gdyż jedyne techniki jakie
znał, to Kage Bushin No Jutsu oraz Rasengan.
B:”Chyba będę musiał się nauczyć
nowych technik, albo ulepszyć rasengana. Słyszałem że kiedyś
ojciec, tak ulepszył rasengana że mógł zmieniać dowolnie jego
formę. Ciekawe czy ja takie coś umiem.
Boruto zamiast wrócić do wioski,
postanowił rozpocząć swój trening tym razem na własną rękę,
niedaleko lasu znalazł pusty opustoszały niewielki drewniany domek,
postanowił na jakiś czas w nim zamieszkać. Następnego dnia
rozpoczął swój trening, zaczął tworzyć w swojej dłoni
rasengana, po paru sekundach to mu się udało.
B:”Dobra, to teraz trzeba zmienić
kształt”.
Boruto postanowił zmienić kształt
dodając jednocześnie manipulacje kształtem. Jendak jak to zrobił,
technika eksplodowała parząc przy tym jego dłoń.
B:Cholera!
Blondyn nie dawał za wygraną i dalej
próbował, lecz efekt był wciąż taki sam. Po kilkunastu próbach
padł cały spocony na ziemie.
B:To jest chyba, nie wykonalne.
Nagle jego widok przykuł bóbr, którzy
próbuje przegryźć się przez drzewo, lecz samemu nie daje rady. Po
chwili do niego dołączyło kilka, które mu pomogły i drzewo się
przewróciło. Wtedy właśnie boruto wpadł na pomysł.
B:Już wiem! Tajuu Kage Bushin No
Jutsu.
Boruto stworzył kilkadziesiąt klonów
, które wraz z nim zaczęły tworzyć rasengany i dodawać do niego
zmianę natury. Po jakiś dwóch miesiącach, można było dostrzec
pierwsze efekty. Rasengan w końcu zaczął się zmieniać, aż w
końcu technika zaczęła się zmieniać w coś na kształt strzały.
B:Hehe wreszcie się udało (powiedział
dumnie i padł nie przytomny na ziemie).
Minęły trzy lata od kiedy Boruto
ukończył swój trening na Górze Myuuboku, od tamtego czasu ciągle
mieszkał w swoim tymczasowym letnim domku w lesie. Jego wygląd mało
co się zmienił, jedynie twarz wyglądała bardziej dojrzalej. Przez
ten czasu udało mu się do perfekcji opanować nową technikę, jaką
było „Rasearrow”. Dzięki manipulowaniu kształtem, rasengan
przemienił się w coś na kształt strzały po czym mógł ją
rzucić. Aktalnie Uzumaki śpi po całym dniu wczorajszym treningu.
Nagle rozległo się bukanie, blondyn natychmiast zerwał się na
nogi, i ostrożnie podszedł do drzwi. Kiedy je otworzył, spostrzegł
w nich swoją matkę Hinatę, która od razu przytuliła swojego
syna.
H:Tak się ciesze, że nic ci nie jest.
B:Witaj Mamo.
Po czułym powitaniu, oboje poszli w
coś co przypominało salon i usiedli na kanapie.
H:Czemu nie wracasz do wioski ?
B:Ponieważ wciąż trenuje, jak w
pełni ukończę swój trening i pokonam najeźdźców to wówczas
wtedy wrócę.
H:Myślisz, że będziesz w stanie to
zrobić, oni są w końcu niesamowicie silni.
B:Nie wiem ale dam z siebie wszystko,
muszą zapłacić za wszystko co uczynili (mówiąc to zacisnął
swoje pięści)
Nagle Boruto naszły złe przeczucia.
B:Mamo padnij! (krzyknął i wraz swoją
matką padł na ziemie)
Sekundę później nastąpiła
eksplozja, która odepchnęła blondyna kilka centymetrów do tyłu.
Jak już otworzył oczy, zaczął nerwowo szukać wzrokiem swojej
matki.
B:Mamo! Mamo! Gdzie jesteś?
Chwile później spostrzegł w ogniu
postać, z postury przypominała karykaturę z która walczył kiedy
Blondyn.
B:Mamo!
H:Bo...buto Ucie..kaj!
Postać trzymająca Hinate za szyje, po
chwili skręcił jej kark i rzucił jej martwe ciało do ognia, po
którym się spaliło.
B:Mamo! (krzyknął a w jego oczach
pojawiły się łzy)
-Nie martw się zaraz do niej dołączy.
Nagle ciało blondyna otoczyła
niebieska aura chakry, która zmieniła kolor na fioletowy. W okół
niej pojawiły wyładowania elenktyczne, blond włosy zaczęły
falować do góry.
B:Zapłacisz mi za to! (powiedział
chłodnym głosem, bez żadnych uczuć)
Blondyn w ułamku sekundy pojawił się
przy przeciwniku i ciosem wybił go w powietrze, gdy światło słońca
na niego padło, można było zobaczyć jego ciało (z pleców
wyrastały mu dwa skrzydła, z twarzy koloru niebieskiego, złoty
dziób, miał spiczaste długie uszy, a z jego tyłu wystawał mu
ogon, był ubrany w tą samą zbroje co słudzy Zera). Boruto nie
czekał na odpowiedz przeciwnika, tylko natychmiast stworzył w
swojej dłoni rasengana i momentalnie pojawił się za swoim
przeciwnikiem, chcąc go zaatakować w plecy, jednak ten w ostatniej
chwili zdołał złapać jego nadgarstek, po czym przebił jego ciało
na wylot. Kilka sekund później jego ciało znikło w
kłębie dymu.
B:Nie mam pojęcia kim jesteście, ale
nigdy wam nie wybaczę!
-Co?
Blondyn znowu pojawił się za nim i
walnął z pięści w twarz wroga,.
-Szybki jest.
-Dobra to co powiesz na to? Demon
Dragon Snake Attack. Powiedział i wystrzelił z siebie dwa wężo
podobne stworzenia z błyskawice, w odpowiedzi na to Boruto stworzył
w ręce strzałę z rasengana, i wystrzelił w nią. Kiedy techniki
się zderzyły nastąpiła ogromna eksplozja. Ciało członka armi
Zera zaczęła spadać bezwładnie na ziemi, kiedy miał już w nią
uderzyć, przy nim pojawił się Boruto i wykończył go rasenganem.
Po jego pokonaniu zrobił grób swojej matce i zaczął wracać do
wioski, tuż przed wejściem padł nie przytomny na ziemie.
Przez najbliższe kilka dni Boruto
leżał nieprzytomny w tymczasowym szpitalu w wiosce liścia. Dopiero
po paru dniach odzyskał przytomność.
B:Mamo! (krzyknął zrywając się na
pozycje siedzącą i ciężko dysząc)
S:Boruto... całe szczęście
(powiedziała czarnowłosa)
Blondyn dopiero po chwili spostrzegł,
że koło jego łóżka siedzi jego czarnowłosa przyjaciółka.
B:Sarada?
S:Nic ci nie jest ?
Chłopak tylko kiwnął przecząco
głową, a następnie popadł w zamyślenie. Nagle przypomniała mu
się ostatnia sytuacja i śmierć matki, z jego oczów znowu zaczęły
spływać łzy.
S:Co się stało?
B:Nic, po prostu coś mi wpadło do oka
(powiedział ścierając łzy)
S:Przecież widzę.
Boruto po chwili w końcu zaczął
opowiadać Saradzie o sytuacji sprzed kilku dni, mimo że to nie było
dla niego łatwe.
S:Rozumiem, przykro mi z powodu twojej
matki.
B:Dzięki. Przyrzekłem że ci dranie
zapłacą mi za to, pokonam ich choćbym miał sam zginąć.
S:Ale jak zamierzasz to zrobić,
przecież mimo tylu treningów nadal im nie dorastasz do pięt.
B:Gdy jeden z tych stworów zabił moją
matkę, poczułem w sobie niewyobrażalny gniew, po czym moje ciało
otoczyła jakaś fioletowa aura, wtedy też czułem w sobie
niesamowicie wielką moc dzięki której pokonałem jednego z nich.
Jeśli uda mi się nauczyć ją kontrolować, może będę w stanie
ich pokonać.
S:Rozumiem.
Przyjaciele porozmawiali ze sobą
jeszcze chwile, po czym Sarada opuściła sale by blondyn mógł od
począć. Kilka dni później, Boruto został wypisany ze szpitala i
zaczął wracać do jego dawnego domu w wiosce, po drodze spotkał
Saradę która także do niego dołączyła.
B:A co z Mitsukim?
S:Niestety wyruszył by spróbować
pokonać tych gości, jednak i on zginął.
B:Rozumiem.
Po chwili oboje dotarli do dawnego domu
blondyna, ten wraz z swoją przyjaciółką weszli do niego. Kiedy
byli już w środku, wszystkie wspomnienia z tym miejscem wróciły.
S:Dawno mnie tu nie było.
B:Mnie też.
S:To co zamierzasz teraz zrobić?
B:Zamierzam jeszcze więcej trenować.
Po jakiś 30 minutach Sarada musiała
iść pomóc w wiosce więc opuściła Boruto, natomiast on sam
zaczął studiować jakieś zwoje by dowiedzieć się czegoś więcej
o tej dziwnej mocy. Pomimo wielu ksiąg i spędzonych kilku godzin
nic nie znalazł. Następnie zrezygnowany poszedł coś zjeść,
wziąć prysznic i iść.
B:”Od jutra koniec luzów.”
Następnego dnia, Boruto po zjedzeniu
śniadania udał się na pole treningowe. Pora była wczesna, słońce
dopiero co zaczęło wschodzić. Nie czekając na nic, Uzumaki
postanowił spróbować jeszcze raz wywołać tą fioletową aury.
Lecz nie udało mu się to, taki sam efekt był po kilku kolejnych
próbach. Chłopak cały spocony padł na ziemie, ciężko dysząc.
B:”Cholera, i jak ja mam to zrobić?”
Nagle ktoś rzucił mu obok twarzy
koszyk z jedzeniem, gdy blondyn skierował twarz do góry spostrzegł
długie czarne włosy.
B:Sarada, co ty tutaj robisz?
S:Tak właśnie myślałam że ty tutaj
będziesz, pomyślałam że zrobisz się głodny więc przygotowałam
co nieco.
B:Super, dziękuje. (powiedział
zabierając się od razu za jedzenie)
B:mmhmm przepyszne, będzie z ciebie
świetna żona.
S:Naprawdę tak uważasz? (spytała się
lekko się rumieniąc)
Chłopiec tylko kiwnął głową, gdy
skończył zabrał się za trening. Ponownie próbował wywołać tą
fioletową aurę, lecz nadal mu się nie udawało.
B:Niech to szlag, jak to ja mam zrobić?
S:Słuchaj może by ją uwolnić musisz
poczuć w sobie gniew. Przecież mówiłeś mi że to właśnie wtedy
ją uwolniłeś. Spróbuj przypomnieć jeszcze raz tą sytuacja.
B:Może masz racje.
Haaaaaaaaaaaaaaaaaa!
Po chwili w końcu pojawiła się
fioletowa aura wraz z wyładowaniami elektrycznymi, była tak potężna
że unosiła kamienie i skrawki ziemi, a także powodując silny
wiatr.
S:Niesamowite. Czy Boruto skrywał w
sobie aż taką moc.
B:Czuje ją, czuje jak wypełnia mnie
niesamowita moc. (powiedział spoglądając na swoje ręce)
Boruto przez kilka dni trenował tą
moc, po zaledwie tygodniu nauczył się nią władać bez problemu.
Pewnego dnia poszedł do biblioteki, jego najbardziej znienawidzonego
miejsca, by dowiedzieć się czegoś o tej mocy. Niestety niczego się
nie dowiedział, nagle jego uwagę przykuła uwagę księga z
dopiskiem „Uzumaki”. Zaciekawiony blondy wziął ją i zaczął
czytać. W jego oczach pojawiły się iskry ekscytacji. Gdy skończył
czytać odłożył ją na półkę i ruszył do swojego domu spakować
różne pory. Kiedy nastał mrok, Boruto postanowił opuścić wioskę
z nadzieją że go nikt nie zauważy. Ale na nadziei się skończyło,
przed bramą wioski pojawiła się Sarada, zagradzając drogę
Uzumakiemu.
B:Co ty tu robisz, o tej porze?
S:O to samo chciałam ciebie za pytać.
B:Wybieram się na trening (powiedział
mijając swoją przyjaciółkę i próbując ją ignorować)
S:Znowu wybierasz się w jakieś
dziwaczne miejsce i nie wiadomo na jak długo, jakbyś nie mógł
tutaj trenować.
B:Muszę stać się jeszcze silniejszy
i uwolnić ten świat od zła.
S:W takim razie, weź mnie ze sobą.
B:To jest niemożliwe, tam gdzie się
wybieram może być zbyt niebezpiecznie dla kogoś takiego jak ty.
Zresztą ktoś musi tutaj nad wszystkimi czuwać.
S:Wiem co czujesz, straciłam wielu
przyjaciół, straciłam rodzinę. Wiem jak to bardzo boli. Ale wiedz
że zostałeś mi tylko ty, nie chcę też ciebie stracić.
(powiedziała niemal we łzach)
Nagle Boruto zniknął i sekundę
później stanął tuż przed czarnowłosą Uchiha.
B:Sarada, nie martw się. Niedługo
wrócę obiecuje. (powiedział kładąc dłoń na jej ramieniu)
S:”Boruto”. W takim razie, uważaj
na siebie. (powiedziała i zrobiła coś co blondyna zaskoczyło, a
dokładnie podeszła do niego i go przytuliła)
B:Na razie. (powiedział i odwzajemnił
uścisk po czym momentalnie zniknął)
Po kilku dniach Boruto dotarł do
wioski wiru, albo raczej jej ruin. Gdy tak szedł spostrzegł po
chwili głaz, pod którym była wielka dziura. Nie zastanawiając się
nad niczym od razu do niej wskoczył. Spadał dobre kilka minut, gdyż
już wylądował spostrzegł korytarz, bez wachania do niego wszedł.
Jak to zrobił, to pochodnie na ścianach się zapaliły wskazując
blondynowi drogę. Dojście do końca zajęło mu jakieś 2 godziny,
jednak jak już doszedł to przed nim znajdowała się wielka brama,
a przy niej mała biblioteczka. Boruto pierw podszedł do półki z
książkami i zaczął niektóre studiować. Po przeczytaniu kilku
ksiąg, znalazł informacje od nośnie mocy którą posiada. Okazało
się że raz na kilkaset lat rodzi się jeden shinobi, który ów moc
posiada, nazywa się go wtedy „Ultra-Shinobi”. Oczywiście to
jest tylko pierwsze stadium, jest jeszcze poziom przewyższający tą
moc. Boruto nic więcej nie musiał wiedzieć, i od razu wszedł do
świątyni Uzumaki. Kiedy był już w środku był pod wrażeniem,
miejsce jakby nie miało końca, w dodatku wszędzie było biało.
Odrazu jak wszedł padł na ziemie. Okazało się że grawitacja jest
tu cięższa niż na ziemi, mimo tego Blondyn się nie poddawał. Po
kilku dniach udało mu się przywyknąć.
B:”Dobra, skoro już się
przyzwyczaiłem, to teraz trzeba zacząć właściwy trening.”
Blondyn stworzył kilka klonów i
wszedł w tryb mędrca i rozpoczął sparing z nimi. Po mniej więcej
pół roku, poczuł jak jego moc nagle wzrasta. Postanowił uwolnić
pełnią swoją moc, wtedy stało się coś co go zaskoczyło. A
właściwie pojawiła się fioletowa aura wraz z wyładowaniami
elektrycznymi, lecz jego włosy zmieniły kolor na fioletowy i
falowały do góry jakby płonęły, jego brwi zmieniły kolor na ten
sam, na polikach pojawiły się czarne strzały skierowane przeciw
siebie, wokół oczów pojawiły się czerwone obwódki , na jego
ciele pojawił się płonący fioletowym-ogniem płaszcz.
B:”Co jest grane, czuje w sobie
niesamowitą moc, czyżby to był kolejny poziom Ultra-Shinobi?”
(powiedział spoglądając na jego dłonie).
Blondyn nie miał zamiaru się nad tym
zastanawiać, tylko ją wypróbować. Na początku miał nie wielkie
problemy z kontrolowaniem tak wielkiej mocy, jednak z czasem zaczął
się przyzwyczajać. I tak minęło mu 2,5 roku. Pewnego razu podczas
sparingu z jego klonem, gdy zderzyli się pięściami, wokół nich
pojawiła się biała aura. Choć Boruto wtedy nie zdawał jeszcze
sobie sprawy, to jako jedyny przewyższył poziom przewyższający
poziom Ultra-Shinobi. Przez ten czas jego wygląd się zmienił, na
jego oku pojawiła się blizna od ciosu kunaia, miał białą
koszulkę, na którą narzucił czarną bluzę, tego samego koloru
spodnie oraz płaszcz. Udało mu się znaleźć kuźnie, w której
mógł wykuć swój nowy miecz. Po trzech latach w końcu opuścił
świątynie.
B:”Dobra, czas wracać do wioski”.
(powiedział do siebie, po czym opuścił wioskę wiru)
Tym czasem gdzieś w jakiejś jaskini.
Zero nadal siedział na swoim tronie, nagle do jego przybyli jego
trzej słudzy których zlecił zabicie Boruto.
Z:I jak, macie coś?
-Niestety nie, zniszczyliśmy 75%
populacji ale nie znaleźliśmy go.
Z:Co? To co z was za żołnierze?
-Przpraszamy, ale nie sprawdziliśmy
jednej wioski w której prawdopodobnie się znajduje.
Z:W takim razie ruszcie, jeśli tym
razem go nie znajdziecie to lepiej się nie pokazujcie tu się.
-Tak jest (odparli oboje po czym
ruszyli w centrum Konohy)
Z:Już wkrótce cała ziemia będzie
tylko wspomnieniem (powiedział z piekielnym uśmiechem
Tym czasem w wiosce liścia. Wszyscy
zdolni shinobi pomagali przy odbudowie, niestety nie za wielu ich
zostało, gdyż większość zginęła w walce z oddziałem Zeru.
Kilka minut później gdzieś z okolicy bramy wioski nastał wybuch,
każdy ruszył do tego miejsca by zbadać sytuacje, kiedy tam dotarli
spostrzegli trzy postacie. Każda z nich miała inną posturę
ciała,(jeden miał puszystą budowę ciała, miał także fioletową
skórą twarzy, a także spiczaste uszy, drugi miał bardziej
umięśnioną masę ciała, spiczaste uszy, trzeci był najmniejszy i
jedynie różowym kolorem skóry się wyróżniał z nich trzech)
-Kim wy jesteście? (spytał jeden z
chuuninów)
G:Nazywam się Garuyi (powiedział ten
umięśniony)
L:Ja jestem Loyer. (powiedział ten
gruby)
H:A ja nazywam się Hirai (powiedział
najmniejszy)
G:Jesteśmy z oddziału specjalnego
lorda Zera. I przyszliśmy zrównać waszą wioskę z ziemią.
S:Nigdy wam na to nie pozwolimy!
(powiedziała czarnowłosa Uchiha, wychodząc przed innych
mieszkańców wioski)
L:Hoo odważne słowa jak na
dziewuszkę.
S:Zaraz ta dziewuszką pokaże jaką ma
siłę
G:Z chęcią to zobaczymy.
Sarada złożyła szybką kilka znaków,
po czym wystrzeliła z ust ogromną kule ognia, oddział Zera
odskoczył jakby od niechcenia od siebie i uniknęła tej technika.
G:To wszystko, ale żałosne.
Sarada aktywowała swoje Mangekyo
Sharningana i ruszyła na tego pulchnego, próbowała go zaatakować
z całej swojej siły. Lecz ten chwycił jej pięść.
S:Nie możliwe?
L:Co to miało być?
Loyer walnął czarnowłosą w kark
posyłając na ziemie. Kiedy czarnowłosa próbowała wstać, w
mgnieniu oka pojawił się Garuyi i kopnął ją w brzuch, Sarada
uderzyła w ledwo co powstały budynek, który zaraz potem się
zawalił. Lecz mimo to Uchiha nadal się podniosła.
S:Nie mogę przegrać, muszę ochronić
wioskę oraz mieszkańców.
Nagle ciało Sarady otoczył jakby
duchowy różowy szkielet.
G:Odwagi ci nie brak to fakt, ale nie
dorastasz nam do pięt. Dobra, wykończyć ją.
-Tak jest (odpowiedzieli Loyer oraz
Hirai, po czym ruszyli na ledwo stojącą Uchihe)
Wystarczył tylko jeden palec Hiraia by
zniszczyć powłokę Susanno, następnie Loyer chwycił Sarade za
głowę i ciągnął ją po ziemi, na koniec chwycił ją za włosy,
a Hirai zaczął obijać jej całą już zmasakrowaną twarz.
S:Nie....mo....ge...prze.....grać.
H:Dobra, czas to zakończyć
(powiedział i wystawił przed czarnowłosą rękę, na której
ładował jakiś żółty promień)
Nim zdołał go wystrzelić, ktoś go
kopnął i posłał na kilkanaście metrów w bok, niszcząc przy tym
kilka budynków.
L:Co jest?
Nagle przed saradą pojawił się
Boruto, który od razu wziął ją na ręce i poszedł zanieść ją
do szpitala.
S:Bo...ruto? (spytała będą ledwo
przytomna)
B:Już nic nie mów.
Po chwili Boruto pojawił się w
szpitalu i zostawił w niej swoją przyjaciółkę, następnie od
razu odał się na pole bitwy.
G:Więc wreszcie się pojawiłeś.
B:Czas byście zapłacili za wszystko
co uczyniliście. (powiedział chłodnym głosem)
Boruto w mgnieniu oka pojawił się
przed całą trójką, w podobnym tempie jednego walnął z łokcia w
brzuch, drugiego z kopniaka w klatkę piersiową, a trzecią pięścią
w twarz.
G:Szybki jest.
L:Za bardzo się rozluźniliśmy.
H:Zaraz nam za to zapłacisz.
Odział Zera ruszył na Boruto, ten
wyciągnął swoją katanę i próbował parować ataki przeciwników.
Chwilę później jeden pojawił się za nim, i z łokcia walnął go
w plecy, blondyn poleciał kilka metrów do przodu). Następnie
momentalnie pojawił się przy nim Hirai i chwycił go za włosy
ciągnął go po ziemi, aż wysłał go na skałę.
G:Tylko na tyle cię stać, myślałem
że jesteś silniejszy?
B:Zaraz się przekonasz (powiedział i
wszedł w tryb Ultra-Shinobiego [tego zwykłego])
Oddział Zera ponownie ruszył do
zaatakowania Boruto, jednak teraz blondyn był w stanie dokładnie
parować ich ataki. Kilka sekund później, Gayuri odskoczył od
swoich towarzyszy, i złączył swoje otwarte dłonie stykając się
nadgarstkami, po czym w nich zaczął ładować się jakiś promień.
Kiedy był odpowiednio naładowany, to bez wahania go wystrzelił,
Boruto na szczęście spostrzegł to, i błyskawicznie podwójnym
kopniakiem posłał do brzodu, Loyera oraz Hirariego, natomiast sam w
ostatniej chwili odskoczył.
G:Jednak widać nie jesteś taki zły.
B:”Ten cały Gayuri jest
najsilniejszy z nich, możliwe że będę miał z nim problemy, nawet
jeśli przybiorę następną formę.”
G:Loyer, Hirai weźcie się nim
zajmijcie.
L&H:Tak jest, Kapitanie.
Loyer oraz Hira ruszył na Boruto,
jeden z nich w międzyczasie wystrzelił serie pocisków jakby z
chakry. Były dość mocne, więc blondyn musiał ich unikać. Loyer
to wykorzystał i swoją ręką uderzył Uzumakim w górę, tworząc
w niej sporę wgniecenie.
L:I co ty powiesz, nawet ta fioletowa
autra nic ci nie da.
B:Hehe, na twoim miejscu nie byłbym
taki pewny siebie, to wciąż nie cała moc jakiej mogę użyć.
L:Co?
Boruto walnął z główki Loyera
odpychając go od siebie, lecz w tym samym momencie nad nim pojawił
się Hirai i złączonymi pięściami walnął Uzumakiego w kark,
blondyn leciał bezwładnie ku wody.
B:”Cholera! Walka z dwojgiem jest
dość uciążliwa, muszę ich szybko pokonać i zostawić sporo siły
na walkę z tym cały Gayurim. A by tego dokonać muszę przybrać
kolejną formę”
L:i po wszystkim.
H:Trzeba powiedzieć, że sprawiał nam
drobne problemy.
B:Jeszcze nie koniec, czas by to teraz
zakończyć (powiedział wyłaniając się z wody)
Po chwili jego włosy zmieniły kolor
na fioletowy, i zaczęły falować niczym płomień, na polikach
pojawiły się czarne strzały skierowane przeciw siebie, a wokół
oczów czerwone obwódki. Jego kumulująca się energia, powodowała
ogromy wiatr.
H:Co to jest?
L:Jego moc niewiarygodnie wzrosła.
G:Ciekawe,ciekawe.
Boruto nie czekając na nic,
momentalnie pojawił się przy Loyerze i kopniakiem powalił go na
górę, znowu w ułamku sekundy pojawił się przy nim i zaczął
tworzyć jakby rasengana, z którego po chwili wystrzelił promień.
Loyer został zniszczony, następnie pojawił się za Hiraim i wbił
mu rasengana w miejsce gdzie miał serce, i kolejny padł martwy.
B:Zostałeś tylko ty.
G:Jednak zapowiada się fajna zabawa.
G:Więc to jest moc
Ultra-Boskiego-Shinobi.
B:Chcesz się przekonać?
G:Jasne.
B:Będziesz tego żałował.
Boruto ruszył na swojego przeciwnika
próbując zaatakować z pięścią, jednak Gayuri ją zatrzymał,
jednak blondyn na tym nie poprzestał, i próbował drugą
zaatakować, lecz skończyło się tak samo. Następnie odskoczył od
niego, i ponownie ruszył wprowadzając serie ciosów, ale Gayuri
każdy z nich parował lub unikał. Walka była bardzo wyrównana,
mimo że Boruto był w forimie Ultra-Boskiego-Shinobi.
G:Co jest, tylko na tyle cię stać?
B:Dopiero się rozkręcam. (odparł z
pewnym siebie uśmiechem)
Boruto stworzył w ręce rasengana i
ruszył ponownie na przeciwnika, lecz gdy miał zadać mu cios w
serce, ten swoją ręką odbił jego w górę, następnie Gayuri
próbował go zaatakować, ale Boruto zablokował jego cios podnosząc
gardę. Blondyn zaczął już dyszeć, nie miał pojęcia że będąc
w tej formie będzie aż tak się męczył. Gayuri wystrzelił w
stronę swojego przeciwnika serie pocisków z chakry, Boruto zmuszony
był ich unikać, co ledwo mu to się udawało. Wykorzystując tą
sytuacje, Garuti wleciał w Boruto uderzając z całej siły stopą w
jego brzuch. Blondyn kaszlnął krwią i uderzył w górę, wbijając
się w sporą odległość.
B:Niech to szlag i jak mam go pokonać,
nie chcę jeszcze wyciągać wszystkich asów z rękawa.
Boruto stanął na nogi ścierając
stróżkę krwi z ust. Oboje ponownie stanęli naprzeciw siebie .
Tym czasem gdzieś jaskini.
Z:Co? Ten gościu pokonał Loyera oraz
Hiraiego.?
-Na to wygląda Zero-sama. (odparł
jeden z służących)
Z:Jeśli chcesz coś zrobić dobrze,
zrób to sam. (powiedział wstając z tronu)
-Zero-sama, pan chyba nie zamierza.
Z:A właśnie że zamierzam. Sam się
tym gówniarzem zajmę
W tym czasie Boruto połączył tryb
Ultra-Boskiego-Shinobi z Trybem mędrca i ruszył do ataku. Boruto
próbował zaatakować Gayuriego, jednak jego cios minął jego twarz
o kilka centymetrów, a przynajmniej mogło tak wyglądać., gdyż po
paru sekundach odleciał na kilka metrów.
G:Co jak to możliwe?
B:To dzięki połączonej tej boskie
mocy z trybem mędrca.
G:Dobra to co powiesz na to?
(powiedział i wystawił przed siebie ręce)
Nagle z chmur pojawiła się
błyskawica, która przemieniła się w wielkiego smoka.
B:Co...co to za technika?
G:Technika która cię zmiecie.
Gayuri machnął ręką i posłał
swoją technikę na Boruto, ten szybko stworzył rasengana i zmienił
go w strzałę, po czym rzucił ją w technikę przeciwnika. Gdy
techniki się ze sobą zderzyły nastąpiła gigantyczna eksplozja.
Boruto oraz Gayuri ponownie stanęli
naprzeciw siebie, tym razem to oboje byli cali zdyszani.
G:Nie źle, nie sądziłem że uda ci
się powstrzymać mój najlepszy atak.
B:To jeszcze nic. Czas bym przeszedł
na poziom przewyższający poziom Ultra-Boskiego-Shinobi.
G:Co? Poziom przewyższający poziom
Ultra-Boski-Shinobi?
B:To Patrz. Haaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
Fioletowa aura otaczająca ciało
blondyna, zmieniła kolor na biały, jego włosy przestały falować
i wróciły do normalnego wyglądu, z wyjątkiem koloru one również
stały się białe, źrenice stały się czerwone z żółtą szparką
w środku, zamiast czerwonych obwódek wokół oczu, były teraz
czarne, na szyi pojawiła coś na kształt niebieskiej aureoli , a na
całym ciele pojawił się biały płaszcz. Teraz ta energia
powodowała jeszcze większy silny wiatr, oraz powodowała trzęsienie
ziemi .
G:Co za niesamowita moc, on jest jakimś
potworem czy jak?
B:Przedstawiam ci
Ultra-Boskiego-Shinobi poziomu 2.
W tym czasie w wiosce liścia, wszyscy
shinobi odczuwali moc Boruto, gdyż nawet tam dochodziło to
trzęsienia ziemi czy silnego powiewu wiatru.
-Co się dzieje?
-To koniec świata!
W szpitalu sarada wykurowała się
poniekąd, choć nadal nie może się za bardzo przemęczać więc
jedynie co mogła to siedzieć przy oknie i oglądać kataklizm.
S:Boruto....
Tym czasem na polu walki, Boruto w
ułamku sekundy pojawił się przy Gayuri i zaczął atakować z
pięści, Gayuri teraz ledwo mógł ich unikać, po chwilowej
wymianie ciosów Boruto wybił swojego przeciwnika w powietrze, gdzie
tam ponownie zaczęli wymieniać ze sobą ciosy. Następnie pojawił
się za Gayurim i złączonymi pięściami posłał go na ziemie.
Uzumaki nie czekając na nic, w mgnieniu oka stworzył strzałę z
rasengana i rzucił nią w Gayuriego, ten nie był w stanie nic
zrobić i dostał nią w okolice serca, po chwili nastąpiła ogromna
eksplozja, która zniszczyła sporo terenu.
G:To nie może się dziać, nie wierze
(powiedział ostatnie słowa i wyparował)
Boruto myśląc że zakończył walkę
opuścił gardę, jednak sekundę potem, dostał od kogoś otwartą
dłonią w szyję, która posłała blondyna na kilkanaście metrów
w bok. Po chwili blondyn stanął na nogi, gdy spojrzał na miejsce z
którego dostał, spostrzegł jaką dziwną postać. Z tyłu miała
ogon, była dość dobrze zbudowana, na całym ciele miała jakąś
zbroje, miał zieloną skórę, a jego oczy przypominały jakieś
dziwne czerwone kryształy, miał spiczasty hełm oraz lekko uszy.
B:Kim ty jesteś?
Z:Nazywam się Lord-Zero i przyszedłem
się ciebie pozbyć.
B:Rozumiem, więc pewnym jest że to ty
jesteś przywódcą tej grupki którą pokonałem?
Z:Tak, ale muszę cię zmartwić. Ja
jestem z nieco lepszej półki niż oni.
B:Zdaje sobie sprawę.
W końcu sprawca tego całego
zamieszania Zeru oraz Boruto stanęli ze sobą twarzą w twarz, ta
bitwa wchodziła w fazę końcową.
B:Nie wiem kim jesteś i czego chcesz,
ale nigdy nie wybaczę ci co ty i twoja armia zrobiła z tą planetą,
i moimi bliskimi. (powiedział zaciskając pięści)
Z:Zamiast gadać przejdź do czynów.
B:Sam tego chciałeś draniu!
Boruto nie lekceważąc swojego
przeciwnika, postanowił uwolnić 100% swojej mocy. Nie zastanawiając
się nad niczym od razu ruszył na przeciwnika, próbując zadawać
mu jakikolwiek cios. Lecz ku jego zdziwieniu, Zeru blokował jego
ciosy jednym małym palcem, blondyn musiał odskoczyć od niego był
złapać chwilę oddechu. Nim to zrobił to momentalnie pojawił się
przy nim Zeru i pstryczkiem palca posłał go na górę, którą całą
przebił. Na tym jednak nie poprzestał, gdyż znowu pojawił się
przy nim i przyłożył mu do brzucha czarną kule z chakry, po czym
nastąpiła ogromna eksplozja. Po chwili z dymu zaczęło spadać
bezwładnie ku ziemi.
B:”Cholera! Jego siła to
rzeczywiście zupełnie inna liga, co ja mam zrobić.”
Nim Boruto próbował wstać, Zeru
stanął stopą na jego plecach, przy tym śmiejąc się złowieszczo.
Z:Hahahahahahai co teraz zrobisz,
widzisz chłopcze mogłeś spokojnie umrzeć, ale niepotrzebnie
rzuciłeś się na nas.
Zeru wziął za włosy Boruto, po czym
przyłożył do jego twarzy mniejszą niż ostatnią czarną kule z
chakry, blondyn znowu poleciał na kilkanaście metrów i wpadł do
wody. Nie miał siły by wypłynąć, więc tonął coraz niżej.
B:”Cholera, i co ja mam zrobić nie
wygram z moją obecną siłą, co ja mam zrobić”.
NU:Nie poddawaj się! Słyszysz,
Boruto!
B:”Ten głos, czyj on jest?
NU:To ja twój ojciec!
B:”Tato?
Nagle boruto znalazł się w innym
miejscu, podobnie wyglądało co świątynia Uzumaki w której była
nieskończona biała przestrzeń. Po chwili dostrzegł swoich
rodziców oraz wszystkich bliskich którzy zginęli.
B:Tato, Mamo? (powiedział nie mal ze
łzami w oczach podchodząc do nich i się przytulając)
NU:Dobra, robota synu. Jesteśmy z
ciebie dumni. (powiedział z uśmiechem na twarzy)
B:Ale, ja nie jestem w stanie tego Zera
pokonać.
NU:Z takim nastawieniem to na pewno
nie. Musisz uwierzyć w siebie, jesteś jedynym shinobi który mnie
przewyższył i stał się Ultra-Boskim-Shinobi. Nie pozwolisz chyba
żeby ziemie przepadła.
B:Oczywiście że nie.
NU:W takim razie przekażemy ci trochę
naszej chakry, twoja siła powinna wzrosnąć.
B:Na prawdę?
NU:Tak.
B:W porządku.
Każdy shinobi począwszy od Naruto i
Saskue, stworzyli ogromną kolejką kładąc rękę przedniemu
shinobi na plecach i sposobem łańcuszkowym przekazywali chakre
Boruto. Po kilku minutach Boruto otworzył oczy w swoim świecie,
czuł niesamowitą siłę, nagle pojawił się ogromny niebieski
słup, który zaczął unosić blondyna. Jego wygląd zaczął się
zmieniać, jego włosy,źrenice oraz brwi stały się
jasno-niebieskie, tego samego koloru pojawił się płaszcz, za jego
plecami pojawiło się 5 mały kul symbolizujących każdy z 5
żywiołów.
Z:Co jest ty nadal żyjesz, nie
tylko... twoja moc nagle niebywale wzrosła, co się tu do cholery
dzieje.
B:Nadzieja i siła wszystkich których
zabiliście, znajduje się teraz we mnie. I razem z nimi zdecydowanie
cię pokonam.
Boruto pozyskując chakry od Naruto i
reszty shinobi poległych, zdobył jeszcze większą siłę, tak
wielką że nawet Zeru zaczął się obawiać.
Z:Nie ważne jak wielką moc zdobyłeś,
i tak mnie nie pokonasz. (oznajmił i wystrzelił kilka pocisków z
chakry)
Boruto bez problemu obił każdy
pocisk, co zdziwiło mocno Zera.
Z:To nie możliwe?
Mimo to Zeru nadal nie dawał za
wygraną i ruszył do ataku na Uzumakiego, ten bez najmniejszego
problemu unikał albo blokował jego ataki, co jeszcze bardziej zera
irytowało. Zaczynał powoli tracić zdrowy rozsądek, co zwycięstwo
bardziej przeważało na szale Boruto. Oboje jeszcze z kilka razy
powymieniali się ze sobą paroma ciosami, po czym Zeru wybił się w
powietrze, tam całą swoją moc skupił do pięści.
Z:Tą pięścią zakończę twój
żywot! (oznajmił i ruszył na swojego przeciwnika)
B:Nie pozwolę ci na to! (odparł i
także zacisnął pięść ruszając do ataku)
Obie pięści się ze sobą zderzyły,
kiedy to zrobiły ich moce były tak wielkie że powodowały
pęknięcia na ziemi. Zaczęło się siłowanie na pięści.
S:Boruto.
H:Boruto.
SU:Boruto.
SK:Boruto.
M:Boruto
KH:Boruto
NU:Dalej Boruto!
Po kilkunastominutowym siłowaniu, siła
Boruto rozwaliła rękę Zeru, po czym swoją pięścią przebił go
na wylot, ten tylko kaszlnął krwią.
B:To nie możliwe. Ja wielki Lord-Zeru
przegrałem? Nie do zaakceptowania! O nie!
Po chwili nastąpiła ogromna
eksplozja, która odepchnęła Boruto w dal, jego wygląd wrócił do
normy. Tym czasem we wiosce liścia, mieszkańcy wrócili do jej
odbudowania. Sarada wróciła do zdrowia i sił, więc także ruszyła
by pomóc. Pewnego razu do wioski przybyła postać która została
uznana za bohatera, choć jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy.
Kiedy tak spoglądał na twarze mijanych ludzi był zdziwiony, każdy
mu się kłaniał oraz wysyła mu uśmiech. Kilka minut później
dotarł do swojego domu, jedynie czego chciał to by wziąć ciepłą
kąpiel i położyć się spać, jednak ktoś mu to uniemożliwił,
rzucając mu się na szyje oraz przewracając go, sekundę później
dostrzegł czarne włosy, od razu domyślił się o kogo chodzi.
B:Sarada?
S:Tak się ciesze, że nic ci nie jest.
B:Jesteś ciężka, zejdź ze mnie bo
nie mogę oddychać.
S:Oj wybacz. Tak w ogóle to co się
tam stało?
B:Zaraz ci opowiem, może wejdziesz?
S:Pewnie.
Boruto wraz swoją przyjaciółką
weszli do domu, po czym blondyn zaczął opowiadać o tym co się
zdarzyło
S:Jesteś niesamowity
B:Ehh to nic takiego (odparł z
głupkowatym uśmieszkiem drapiąc z tyłu głowy)
Po chwili oboje zaczęli wpatrywać się
w swoje oczy, ich głowy zaczęły się zbliżać, były tak blisko
że można było czuć na sobie ich, aż w końcu się ich usta się
zetknęły, trwali w tej pozycji dłuższą chwile.
S:Kocham cię (wyznała wtulając się
w ciało blondyna)
B:Ja ciebie też.
I tak po kilkunastu latach terroru,
nastał w końcu pokój. A to wszystko dzięki jednemu blondynowi i
najpotężniejszemu shinobi we wszechświecie.
Minęło kilka miesięcy od kiedy
Boruto pokonała Zera i jego grupę. Na świat shinobi ponownie
zagościł pokój. Niestety większość nacji poniosło ogromne
straty. Z każdej z pięciu nacji, zostało kilkanaście shinobi. W
tym momencie słońce zaczynało wschodzić, budząc przy tym
wszystkich mieszkańców. W pewnym nie wielkim domku, spał
blondwłosy mężczyzna któremu to zawdzięczamy. Po jakiś 15
minutach promienie słońca zaczęły go budzić, po zarzuceniu na
siebie koszuli zszedł do kuchni, tam już na niego czekała jego
żona.
S:Dzień dobry skarbie.
B:Sarada, ty już na nogach?
S:Dziś jest przecież twój wielki
dzień. Dziś przecież utworzymy jedną wielką wioskę, z ocalałych
shinobi z pozostałych nacji. Co ty zapomniałeś?
B:Rzeczywiście hehe (odparł z
głupkowatym uśmiechem, drapiąc się z tyłu głowy)
S:Postanowiłam, że przygotuje ci coś
do jedzenia (odparła i podała talerz z naleśnikami)
B:Dziękuje.
Po zjedzeniu śniadania, Boruto oraz
Sarada poszli się szykować na dzisiejszy dzień.
B:Dobra, mamy jeszcze sporo czasu. Idę
się przejść, zobaczymy się na ceremonii.
S:A dokąd się wybierasz?
B:Zanim wszystko się zacznie, muszę
udać się w pewne miejsce.
S:To może pójdę z tobą?
B:Nie, chcę być sam. Ty idź do
centrum i sprawdź czy wszystko idzie zgodnie z planem.
S:Na pewno?
B:Tak.
S:W takim razie , do potem.
(powiedziała całując blondyna)
Boruto po opuszczeniu domu, udał się
na ubocze wioski. Mijając ludzi był nieco zawstydzony, gdyż każdy
mu się kłaniał na jego widok. Chwilę później dotarł na
cmentarz, następnie podszedł do grobu swoich rodziców i przy nim
usiadł.
B:”Mamo.....Tato..... Nie ma cię
pojęcia jak mi was brakuje. Udało mi się ocalić świat, zyskałem
niesamowitą siłę. Dziś mam zostać przywódcą wioski, proszę
obserwujcie mnie.
Po ponad pół-godzinnej rozmowie ze
swoimi rodzicami, Uzumaki udał się na ceremonie. W ciągu paru
chwil dotarł do budynku administracyjego. Tam już na niego czekała
Sarada oraz reszta ważnych shinobi.
-Jesteś gotowy? (spytał jakiś
shinobi)
B:Tak jest Kakashi-san.
KH:W takim razie trzymaj twój płaszcz
oraz kapelusz.
Uzumaki przyjął swój biało-fioletowy
płaszcz i tego samego koloru płaszcz, po czym wszyscy zebrani udali
się na dach budynku administracyjnego.
KH:Drodzy państwo, mam zaszczyt
przedstawić wam naszego nowego przywódce. To właśnie dzięki
niemu zawdzięczamy pokój i stabilizacje. Proszę o należyte
powitanie, przed państwem Boruto Uzumaki jako pierwszy Roinakage.
B:Witajcie! Przysięgam że zamierzam
chronić tą wioskę oraz was wszystkich, nawet za cenę życia.
Zamierzam także należycie wypełniać obowiązki jako pierwszy
Roinakage. Era nienawiści i terroru dobiegła końca, czas byśmy
ją zastąpili erą miłości i pokoju.
-Pierwszy-sama!,Pierwszy-sama!
-Pierwszy-sama!, Niech żyje czcigodny
pierwszy!
Każdy mieszkaniec składał hołd i
wywatował na cześć nowego przywódcy którym był Boruto. I tak
każdy zaczął leczyć rany, po terrorze Zera i jego grupy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz