Minęło kilka dni od kiedy Boruto
pokonał Kawakiego, od tamtej pory siedział w swoim domku na wyspie
pomiędzy 5 wielkimi nacjami, obecnie nadal leczył rany po tamtej
walce, na połowie brzuchu oraz prawej ręce miał nałożony bandaż.
Nagle po chwili rozległo się pukanie do drzwi, blondyn nie wiedząc
kto to jest podszedł to sprawdzić. Kiedy otworzył drzwi zastał w
nich czarnowłosą Uchihe.
BU:Sarada, co ty tutaj robisz?
S:Jak to co, wprowadzam się do ciebie.
(odparła radośnie wchodząc do mieszkania Uzumakiego)
BU:C...co, ale jak to?
S:Tak to, ktoś musi mieć cię na oku,
i właściwie kiedy tu tak właściwie sprzątałeś? (spytała
patrząc na tony kurzu, plam oraz pleśni)
BU:Wiesz jakoś nie miałem do tego
głowy.
S:W takim razie od dziś to się
zmieni.
Kiedy tak Boruto patrzył na swoją
dziewczynę bez ręki, miał sobie za złe że nie mógł jej w
tamtej sytuacji obronić.
BU:Sarada.
S:Co się stało?
BU:Przepraszam.
S:Za co?
BU:Z mojej winy straciłaś rękę.
S:Co ty mówisz, to nie twoja wina, to
przez to że za wcześnie spuściłam gardę, i zbyt późno
zauważyłam tą kulę energii.
BU:Ale gdybym był trochę silniejszy
wtedy, to by do tego nie doszło.
Dziewczyna już nic nie powiedziała
tylko podeszła do chłopaka i go pocałowała.
S:Nie martw się o moją rękę,
Tsunadę wkrótce mi ją odnowi z komórek pierwszego Hokage.
BU:Naprawdę?
S:Tak.
BU:To w takim razie, co powiesz na mały
spacer po wyspie?
S:Chętnie.
I tak wszystko powoli wracało do
normy, prawie jak w poprzednim życiu Boruto, z paroma różnicami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz